Aktualności

Poważne konsekwencje głupiego żartu.

Wykonany przez dziecko telefon do pogotowia ratunkowego informujący o zasłabnięciu matki, pociągnął za sobą natychmiastowe działania policji. Dziecko zdołało jedynie podać, że mieszka na ul. Tęczowej, po czym połączenie zostało zerwane. Policjanci w pospiechu sprawdzali po kolei wszystkie posesje na wskazanej ulicy. Działali w przekonaniu, że być może od tego, jak szybko ustalą adres, pod którym trzeba udzielić pomocy kobiecie, może zależeć jej życie. Okazało się, że telefon z prośbą o pomoc był tylko głupim żartem 9-latki.

Wykonany przez dziecko telefon do pogotowia ratunkowego informujący o zasłabnięciu matki, pociągnął za sobą natychmiastowe działania policji. Dziecko zdołało jedynie podać, że mieszka na ul. Tęczowej, po czym połączenie zostało zerwane. Policjanci w pospiechu sprawdzali po kolei wszystkie posesje na wskazanej ulicy. Działali w przekonaniu, że być może od tego, jak szybko ustalą adres, pod którym trzeba udzielić pomocy kobiecie, może zależeć jej życie. Okazało się, że telefon z prośbą o pomoc był tylko głupim żartem 9-latki.
Wczoraj ok. godziny 10.30 Dyżurny KMP Biała Podlaska otrzymał zgłoszenie od dyspozytorki pogotowia ratunkowego, która poinformowała, że chwilę wcześniej na telefon alarmowy pogotowia zadzwoniło dziecko, informując, że mama zasłabła. W trakcie tej rozmowy dyspozytorka uzyskała tylko informację, że do zdarzenia doszło na ul. Tęczowej. Ponowne próby połączenia się z tym numerem nie udawały się. Dyżurny natychmiast wysłał na ul. Tęczową w Białej Podlaskiej patrol policji, nakazując mu użycie sygnałów dźwiękowych i świetlnych.
Policjanci nie mając dokładnego adresu, gdzie doszło do zasłabnięcia kobiety, sprawdzali po kolei wszystkie domy na tej ulicy. W międzyczasie inni funkcjonariusze korzystając z rejestru połączeń numeru, z którego dzwoniło dziecko, zadzwonili na inny, wybierany z tego telefonu numer. Okazało się, że dodzwonili się do matki dziecka. Kobieta oświadczyła, że mieszka w Białej Podlaskiej, ale nie na ul. Tęczowej i nic się jej nie stało, a numer, z którego dzwoniono na alarmowe połączenie pogotowia należy do jej 9-letniej córki, która teraz powinna być w szkole.
Kiedy w obecności nauczyciela i matki policjanci przeprowadzili w szkole rozmowę z 9-latką, okazało się, że dziewczynka na pogotowie zadzwoniła… dla żartu. W konsekwencji tego żartu materiały policyjnych czynności trafią do Sądu Rodzinnego. Niewykluczone też, że rodzice dziecka zostaną obciążeni kosztami akcji.
Powrót na górę strony